Bazylika Serca Jezusowego na Pradze w okresie Powstania Warszawskiego
Podczas Powstania mieszkańcy Warszawy i Pragi urządzili kapliczki w bramach kamienic, w sieniach i na podwórkach. Tam gromadzili się wieczorami, modlili się i śpiewali pieśni religijne. Księża spowiadali po domach udzielali Komunii Świętej i chrzcili dzieci. Z chwilą wybuchu Powstania, podziemia Bazyliki znów zamieniły się w schron. Warszawa stanęła w płomieniach. Ludzie wycieńczeni chodzili jak obłąkani. Gęsto padały pociski.
W podziemiach Bazyliki, z braku warunków sanitarnych, zaczęła się szerzyć czerwonka cholerynka. Zmarło osiem osób. Pochowali ich pracownicy Caritasu przy kaplicy pogrzebowej, gdzie był już prawdziwy cmentarz. Wkrótce „zaludniły” się zmarłymi place w sąsiednim Ogródku Jordanowskim. Kuchnia Caritasu przy Bazylice wydawała do tysiąca posiłków dziennie.
Klimat tych dni przekazuje nam Kronika Parafialna:
„W jedną niedzielę w czasie sumy Niemcy weszli do Bazyliki z zawiniętymi rękawami i w czapkach. Wszystkich księży wyprowadzili przed kościół i wylegitymowali, ale puścili. Od tego czasu jednak księża zaczęli się ukrywać, to na strychu, to w podziemiach, niektórzy nocowali po domach. Ksiądz Wilkosz miał kancelarię przy ulicy Grajewskiej4…
Niemcy urządzili łapanki i tak wielka łapanka była 26 sierpnia i wielu mężczyzn zabrano. Druga ogólna na Michałowie dnia 1 września. Brano kobiety i mężczyzn. Trzecia 5 września. Wyciągali ludzi z domów i z kościoła. Kto ukrył się, ten ocalał, a kogo wzięli, ten już nie wrócił. Wtedy Niemcy dokonali egzekucji przez rozstrzelanie przy wiadukcie na ulicy Radzymińskiej. Padło kilkanaście osób.
Ks. Michał Kubacki i ksiądz Stanisław Wilkosz zostali aresztowani. Jedna siostra szpitala uratowała księdza Kubackiego, a księdza Wilkosza Siostry Albertynki, które napisały podanie o zwolnienie go, jako chorego”. Ostrzał artyleryjski okolic Bazyliki odbywał się z obydwu stron, bo i sowieci też strzelali, starając się trafić w niemieckie koszary, a te przeważnie mieściły się w budynkach szkolnych, między innymi przy ulicy Otwockiej.
Po upadku Powstania na Pradze, szkoły przy Otwockiej były zajęte przez Własowców. To była armia sowiecka pod dowództwem generała Własowa, która na początku wojny w 1941 roku przeszła na stronę niemiecką. Podczas Powstania Warszawskiego stanowili poważną część wojska niemieckiego, zwłaszcza na Pradze. Na nich sowieci byli w specjalny sposób zawzięci, uważając ich za zdrajców, dlatego nie żałowali pocisków by ich zniszczyć, a Bazylika była dla nich wyznacznikiem kierunku. Dnia 9 września wpadł przez okno do Bazyliki pocisk armatni od strony niemieckiej. Kościół pokryła gruba warstwa gruzu. Poszły wszystkie szyby, tynk poodpadał dużymi kawałkami, uszkodzone zostały kolumny. Ksiądz Michał Kubacki odprawiał wtedy Mszę świętą. Podmuch odrzucił go w kąt. Zabiło wtedy kilkanaście osób. Inny ogromny pocisk spadł koło Bazyliki, ale nie eksplodował. Były to pociski wystrzelone z tak zwanej Grubej Berty, rozmaitego kalibru, czasem nawet o średnicy prawie pół metra. Dyrektor Wspólnoty salezjańskiej w Bazylice, ks. Jan Domino, tak to zanotował:
„ To, że wszyscy żyjemy i ze Bazylika jest jeszcze względnie cała, to można nazwać po prostu cudem. Przecież na tydzień przed wyjściem na Pragę Wojska Polskiego, tak bili w naszą Bazylikę, iż zdawało się, że nic z niej nie pozostanie. Cała trzęsła się od pocisków, jakie w nią uderzały ze wschodu… Byliśmy wtedy wszyscy schronie za kotłownią… Statuę Matki Boskiej Wspomożycielki mieliśmy w kotłowni. Ocalała. W czasie największych nalotów odprawiliśmy Msze świętą w kotłowni, zaś w czasie łapanek w mim pokoju”.
/Opracował ks. Bronisław Kant/